środa, 3 lutego 2016

Paplanina do ściany.

Dzień dobry!
Dobranoc!
Do wyboru, do koloru!
Tutaj Babcia Dobrochna!
Aktualnie jest godzina 19:13.
Wróciłam przed niecałym kwadransem ;-; Pięć godzin włóczyłam się po różnych miejscach.
Jeżeli nie lubicie czytać postów o kogoś życiu, szybko wyłączcie mojego bloga!
Dobrze, zacznijmy więc!
Rano obudziła mnie moja matka.
Dostałam śniadanie do łóżka (Luksus, na który cię nie stać.) od mojego prywatnego kamerdynera, wsiadłam do mojego wielkiego BMW i pojechałam na lotnisko. Poleciałam samolotem. Minęła jedna minuta i wielki pojazd wylądował. Był mój prywatny, najlepsza i najszybsza marka na świecie. Mój tata jest waszym królem, śpi na pieniądzach. Codziennie tyle zarabia, ile wy nigdy nawet w internecie nie widzieliście.
Pierdut, żartuję. :c
Tak naprawdę to musiałam na dół zejść, by zjeść dwie kromki z serem, pojechałam czarnym jak murzyn autem i po sześciu godzinach byłam na miejscu.
Był to Świeradów-Zdrój.
Świeradów-Zdrój to górskie uzdrowisko.
Miejscowość ta leży w Sudetach, dokładnej w górach Izerskich.
Wybudowanych zostało tam wiele sanatoriów i pensjonatów, sama zatrzymałam się w tym ostatnim. W sanatoriach przeważają kuracjusze (Osoby, które przyjechały do domu leczniczego, by się leczyć.) z Niemiec.
Wszędzie było widać chodzące pary w podeszłym wieku, które nawijały po niemiecku. Nawet taka jedna pani wystawiała język panu z dwoma czapkami. Byli z Rosji...;-;
Wracając do mnie: zatrzymałam się w pensjonacie, ledwo się rozpakowałam, a już musiałam iść na obiad.
Zwyczajne wyjście na obiad okazało się zwiedzaniem całej miejscowości.
Oczywiście nie obyło się bez zakupów^^
Kupiłam dżinsy w kropki, sweter z sową, luźną bluzkę z kotem i czapkę z pomponikiem.(Naleśniko-czapka po mamie mi zbrzydła ;-;)
Później poszliśmy na obiad. Razem z rodzicami czekałam około 30 minut. Zamówiłam sobie grzyby w sosie z kału śmietanowym i ziemnioczkami. Mrał, mrał, mniam, mniam :3
Potem pochodziliśmy po miasteczku. Obejrzeliśmy kilka ciekawych obiektów i poszliśmy na kawy XD
Znaleźliśmy dość fajną kawiarnię, nowoczesną i z fajną muzyką. B)
Zamówiliśmy kawę i usiedliśmy na końcu, na kanapie i nad wiszącym telewizorem, z którego leciała wspomniana wcześniej muzyka.
Na ekranie wyświetlane były też teledyski danych piosenek, więc wcale się nie nudziłam.
Wreszcie wróciłam do pensjonatu... uffff!!!
Oczywiście odpaliłam kompa i od razu zabrałam się do pisania posta.
Niestety nie było to długo, ponieważ mama zawołała mnie na kolację.
Byliśmy sami w pensjonacie, więc poszliśmy do ogólnodostępnej, przeszklonej świetlicy. Zjedliśmy tam w spokoju posiłek.
Zaraz idę srać spać ;d
Gratulacje, jeżeli przeczytałeś ten suchy jak gąbka w szkole post.
Gratulejszyn. ;-;
No więc...
Dobranoc.
I dzień dobry...
Jak kto woli...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Może coś napiszesz?